LIS
13

Dlaczego?

13 października, wcześnie rano, razem z moim mężem wpatrywaliśmy się z niedowierzaniem w dwie kreski na teście,

K. Widulińska

Kliknij aby powiekszyc

 który nie pozostawiał wątpliwości, że będziemy rodzicami. Radość mieszała się z wątpliwościami. Czy damy sobie radę z czwórką dzieci? Urodzi się w czerwcu, więc co z rekolekcjami? Może gdzieś blisko, może jakieś weekendowe, a może w ferie… Do naszych przyjaciół wysłaliśmy wiadomość, że poszukujemy kandydatów na chrzestnych. Ze wszystkich stron spotykaliśmy się z wielką życzliwością. Dzieci całe w skowronkach, wybierały imiona, pomagały mamie, żeby się nie przemęczała i nie musiała denerwować. Dla mnie i mojego męża, to dziecko było darem od Boga, takim wyjątkowym, takim zupełnie od nas niezależnym. Żartowaliśmy czasami, że to chyba niepokalane poczęcie. Było cudownie, choć ja cały czas miałam przeczucie, że nasze dziecko nie pozostanie z nami na długo… Ósmy tydzień ciąży: „W okolicach szyi po obu stronach pojawia się maleńki krążek. Ucho wewnętrzne jest już rozwinięte. Ponieważ błędnik kształtuje się tak wcześnie, dziecko niemal od początku reaguje na ruch: niepokoją je gwałtowne zmiany pozycji, uspokaja - miarowy rytm. Z zagęszczającej się tkanki mięśniowej tworzy się szkielet, na razie chrzęstny. Pod koniec tego tygodnia zaczyna się proces kostnienia, który będzie trwał jeszcze długo po narodzinach. Wzrost kości wyznacza moment przejścia z okresu zarodkowego do płodowego. Kręgosłup ma początkowo grubość szpilki, a żebra - grubość włosa.” – wyczytaliśmy na jednym z portali internetowych. Oglądaliśmy zdjęcia, jak rozwija się dzidzia. Każdego wieczoru całą naszą rodzinę powierzaliśmy Bogu… Pierwsze krople krwi pojawiły się w piątek wieczorem. Instynktownie czułam, że to początek końca, choć wciąż modliłam się o cud… Wszystko się uspokoiło i wydawało się, że będzie dobrze. W niedzielę wspólna rodzinna Eucharystia, na której dokonano chrztu małej dziewczynki. Kapłan, który na początku mszy zapowiadał przyjęcie dziecka do wspólnoty Kościoła, pomylił imiona i zamiast Amelia, przeczytał Aniela… Szepnęłam do męża, że jeśli urodzi nam się dziewczynka (takie mieliśmy przeczucie), to damy jej na imię Anielka… Wieczorem znów pojawiły się niewielkie kropelki krwi, skontaktowałam się z lekarzem, który mnie uspokoił i kazał następnego dnia zgłosić się na wizytę. Tymczasem plamienia ustały, dostałam leki, zalecenie, żeby nie wstawać z łóżka i skierowanie do szpitala, tak na wszelki wypadek… We wtorek wieczorem znów krew, natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Tam bardzo miła Pani doktor zrobiła USG, pokazała radośnie bijące serce dzidziusia, dała leki i kazała nie wstawać ze szpitalnego łóżka… „Dostanie pani leki, no a reszta w rękach Boga” – usłyszałam. Nie spałam prawie całą noc, błagając Boga, by nie odbierał mi tego dziecka. Nie chciałam zachować go dla siebie, chciałam jedynie, aby doczekało dnia, w którym będziemy mogli godnie je pochować… Tak się jednak nie stało… W środę rano moje dziecko odeszło. A ja wciąż mam przed oczami jego serce, które zapewne biło radośnie na spotkanie z Panem… Ten radosny obraz przeplata się z widokiem toalety, w której skończyło ciałko naszej Anielki (to zapewne Duch Św. podpowiedział nam to imię, przygotowując nas na to, co ma się zdarzyć)... Potem kolejne USG, pusty monitor i pustka we mnie… „Bóg dał, Bóg wziął. Niech Imię Pana będzie błogosławione”, powtarzałam wciąż, łykając gorzkie łzy… Jakże bliska stała mi się Maryja spod stóp Krzyża, niemal fizycznie czułam Jej obecność. Nikt nie zrozumie matki lepiej niż Matka…

Cierpimy bardzo, serce pęka z bólu i wciąż powraca pytanie „dlaczego?” .

Nie chcę płakać, bo jak mówi nasz najstarszy syn „największą udręką świętych jest to, że muszą patrzeć na cierpienie swoich bliskich. Czy nie wierzysz, mamo, że w niebie jest mu lepiej?” . Imponująca i wielka jest wiara naszych dzieci, zaskakująca dojrzałość. Jakże one bliskie są Boga!

Nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkiem. To dziecko od początku było wyłącznie dziełem Stwórcy. Ufam, że kiedy będę odchodzić z tego świata, moje maleńkie dziecko będzie przy mnie.

Może właśnie „dlatego…”

Udostępnij na Facebooku
Zobacz archiwum »